Lep
„Lep” nie jest ani dosłowną, ani wierną opowieścią o życiu ojca Oty Leona Poppera. Nie jest także historią jego życia. Choć mogłaby być... Opierając się na niezwykle barwnych, zabawnych, a czasami wręcz nieprawdopodobnych historiach z życia rodziny Popperów, stworzyliśmy własną, dość przewrotną teatralna opowieść, która, mamy nadzieję, w dobie „drapieżnego kapitalizmu” pozwoli nam spojrzeć na siebie z dystansem i odrobiną ironii...
Aktor opowiada nam historię życia swojego ojca, który był legionistą, komiwojażerem i hodowcą ryb, a przy tym przedsiębiorcą pomysłowym i nie zawsze wieńczącym swe działania sukcesem. Niewątpliwym sukcesem ojca była sprzedaż wyjątkowych odkurzaczy, za którą dostał nie jedną nagrodę od swoich przełożonych. Opowieść o ojcu i jego przygodach jest pretekstem do zaprezentowania właściwości odkurzacza i wciągnięcie widzów w nadzwyczajny rodzaj prezentacji artykułu. Okazuje się bowiem, że syn poszedł w ślady ojca i również został komiwojażerem. Spektakl kończy się rozdaniem ulotek oraz ujawnieniem prawdziwych intencji bohatera.
Aktor opowiada nam historię życia swojego ojca, który był legionistą, komiwojażerem i hodowcą ryb, a przy tym przedsiębiorcą pomysłowym i nie zawsze wieńczącym swe działania sukcesem. Niewątpliwym sukcesem ojca była sprzedaż wyjątkowych odkurzaczy, za którą dostał nie jedną nagrodę od swoich przełożonych. Opowieść o ojcu i jego przygodach jest pretekstem do zaprezentowania właściwości odkurzacza i wciągnięcie widzów w nadzwyczajny rodzaj prezentacji artykułu. Okazuje się bowiem, że syn poszedł w ślady ojca i również został komiwojażerem. Spektakl kończy się rozdaniem ulotek oraz ujawnieniem prawdziwych intencji bohatera.
Przejmujące opowiadania Oty Pavla łączy barwna postać ojca autora, komiwojażera, sprzedawcy szwedzkich lodówek i namiętnego wędkarza. Ten żydowski donkiszot przerzuca się z jednego zajęcia na drugie (z równym zapałem poświęca się sprzedaży markowych sprzętów Elektroluxa, lepów na muchy, czy hodowli prosiąt i królików), z ciągłym pragnieniem zarobienia milionów, niezmiennie - bez powodzenia. Wciąż goni za mirażami fortuny, ale tak naprawdę niewiele mu trzeba: dobra wędka, rzeka pełna szczupaków i pełni podziwu widzowie. Jest jak jeden z przywiązanych do swojego miejsca rybaków: „Siedzi tam zapewne do dziś, znalazł sobie na świecie kącik, gdzie czuje się szczęśliwy, gdy tymczasem inni wierzą, że ten kącik czeka ich w niebie”. W swoich poczynaniach ojciec jest śmieszny i wzruszający. Czasem tragiczny, bo jego życie okazuje parabolą ludzkiego losu. Nie można bowiem w nieskończoność znosić niepowodzeń, ciosów od życia i ludzi, nie można raz za razem patrzeć na klęskę tego, w co włożyło się serce, ciągle tracić to, co się kochało. Przyjdzie czas, że nie będzie się można otrząsnąć z kolejnej porażki.
Wielkość opowiadań Pavla polega nie tylko na ukazaniu nieustannego ścierania się pięknych, prostych marzeń z rzeczywistością. Polega przede wszystkim na opisaniu uroku życia pełnego pasji, radości i zwyczajnego, ludzkiego szczęścia, mimo świadomości, że w tle czai się szaleństwo i śmierć. „Śmierć pięknych saren” to książka z dna upadku i rozpaczy, wskazująca na to, co w życiu jest najważniejsze i najpiękniejsze. Daniel Kuropaś
Wielkość opowiadań Pavla polega nie tylko na ukazaniu nieustannego ścierania się pięknych, prostych marzeń z rzeczywistością. Polega przede wszystkim na opisaniu uroku życia pełnego pasji, radości i zwyczajnego, ludzkiego szczęścia, mimo świadomości, że w tle czai się szaleństwo i śmierć. „Śmierć pięknych saren” to książka z dna upadku i rozpaczy, wskazująca na to, co w życiu jest najważniejsze i najpiękniejsze. Daniel Kuropaś
Ota Pavel (1930-1973)
właściwie Otto Popper, czeski reporter i prozaik. W czasie wojny jego bracia i ojciec znaleźli się w obozach koncentracyjnych, ale przeżyli. Po wojnie Otto uczył się w szkole handlowej. Potem zaczął pracę w redakcji sportowej czeskiego radia. Pisał reportaże sportowe i trenował drużynę młodzików w hokejowym klubie Sparta w Pradze. Swoje opowiadania, zawarte w tomach Śmierć pięknych saren i Jak się spotkałem z rybami, pisał w szpitalu psychiatrycznym, gdzie spędził ostatnie dziewięć lat życia.
W 1970 roku w Czechach ukazała się niezwykła książka: „Śmierć pięknych saren”. Jej autor od 6 lat tkwił w szpitalu psychiatrycznym, miał w nim pozostać kolejne trzy, aż do śmierci. Tym pisarzem był Ota Pavel, znany dziennikarz sportowy, który w 1964 roku na olimpiadzie zimowej w Innsbrucku zobaczył „pewnego pana jako diabła w całej okazałości, miał rogi, kopyta, sierść i wiekowe spróchniałe zęby”. Potem poszedł podpalić domy wiejskie i wtedy złapała go austriacka policja. „Założyli mi kajdanki i poprowadzili w dolinę. Wymyślałem im, zdarłem z nóg buty i szedłem po śniegu boso jako Chrystus, którego prowadzą na krzyż.”
W Innsbrucku wypłynęło na wierzch to, co tkwiło bardzo głęboko. Podobno wrzaski niemieckich kibiców zaćmiły jego umysł. Przypomniały krzyki gestapowców, którzy wpadli do jego domu, niemieckie komunikaty radiowe, braci i ojca w obozie koncentracyjnym. Odnowiły świadomość, że szaleństw wojny uniknął tylko cudem. Pod koniec wojny pozostał już sam z matką. Starszych braci i ojca wywieziono do obozu koncentracyjnego. Ale wrócili, udało im się „przeżyć Teresin, Oświęcim, Mauthausen i marsze śmierci w trzydziestostopniowych mrozach, i dźwiganie kamieni po mauthausenskich schodach w trzydziestostopniowym upale, i wszystkie te wspaniałe rzeczy, jakie im Niemcy zgotowali”.
Lekarze namówili Pavla na spisywanie wspomnień w ramach terapii. I spisał – najgorsze, ale przede wszystkim najpiękniejsze chwile, które przeżył: dzieciństwo i dojrzewanie spędzone nad rzeką, jeziorami i stawami, przy łowieniu ryb, pod rozgwieżdżonym niebem, razem z dwoma braćmi i „mamusią, która miała za męża mojego tatusia”. W poetycki sposób opisał świat, który odszedł: smak świeżego, wiejskiego chleba i mleka na śniadanie, nocne i ranne wyprawy nad rzekę, srebrzysty blask księżyca i rybich łusek. I tylko czasami spoza tego bajkowego, czarodziejskiego świata „wychodziła” okrutna rzeczywistość.
W 1970 roku w Czechach ukazała się niezwykła książka: „Śmierć pięknych saren”. Jej autor od 6 lat tkwił w szpitalu psychiatrycznym, miał w nim pozostać kolejne trzy, aż do śmierci. Tym pisarzem był Ota Pavel, znany dziennikarz sportowy, który w 1964 roku na olimpiadzie zimowej w Innsbrucku zobaczył „pewnego pana jako diabła w całej okazałości, miał rogi, kopyta, sierść i wiekowe spróchniałe zęby”. Potem poszedł podpalić domy wiejskie i wtedy złapała go austriacka policja. „Założyli mi kajdanki i poprowadzili w dolinę. Wymyślałem im, zdarłem z nóg buty i szedłem po śniegu boso jako Chrystus, którego prowadzą na krzyż.”
W Innsbrucku wypłynęło na wierzch to, co tkwiło bardzo głęboko. Podobno wrzaski niemieckich kibiców zaćmiły jego umysł. Przypomniały krzyki gestapowców, którzy wpadli do jego domu, niemieckie komunikaty radiowe, braci i ojca w obozie koncentracyjnym. Odnowiły świadomość, że szaleństw wojny uniknął tylko cudem. Pod koniec wojny pozostał już sam z matką. Starszych braci i ojca wywieziono do obozu koncentracyjnego. Ale wrócili, udało im się „przeżyć Teresin, Oświęcim, Mauthausen i marsze śmierci w trzydziestostopniowych mrozach, i dźwiganie kamieni po mauthausenskich schodach w trzydziestostopniowym upale, i wszystkie te wspaniałe rzeczy, jakie im Niemcy zgotowali”.
Lekarze namówili Pavla na spisywanie wspomnień w ramach terapii. I spisał – najgorsze, ale przede wszystkim najpiękniejsze chwile, które przeżył: dzieciństwo i dojrzewanie spędzone nad rzeką, jeziorami i stawami, przy łowieniu ryb, pod rozgwieżdżonym niebem, razem z dwoma braćmi i „mamusią, która miała za męża mojego tatusia”. W poetycki sposób opisał świat, który odszedł: smak świeżego, wiejskiego chleba i mleka na śniadanie, nocne i ranne wyprawy nad rzekę, srebrzysty blask księżyca i rybich łusek. I tylko czasami spoza tego bajkowego, czarodziejskiego świata „wychodziła” okrutna rzeczywistość.
Zdjęcia ze spektaklu
Foto: Krzysztof Ryzlak